wtorek, 16 września 2014

Rozdział 1 - Let's start in our flat

- Wreszcie razem ! - Nanette zarzuciła mi ręce na szyję kiedy tylko wniosłem wszystkie bagaże do naszego nowego mieszkania. Nane jest ode mnie trochę starsza, ale to tylko 2 lata. Ona pracuje jako tłumacz, a ja studiuję i mam płatny staż. Chcę być architektem. - Luke ! - przywołała mnie do rzeczywistości.
- Wspominam. - wzruszyłem ramionami i pocałowałem ją krótko w usta.
- Brak mi już do Ciebie słów. Idź rozpakować rzeczy, a ja przygotuję jakiś obiad.
- Tylko ma być dobry. - uwielbiam się z nią droczyć. Uderzyła mnie lekko w ramie i z uśmiechem poszła do kuchni. Jakoś ze mną wytrzymuje. Zazwyczaj jest tak, że jak zaczynam coś robić, to coś lub ktoś musi mi przeszkodzić. Tym razem telefon od Asha.
- Halo ?
- Lukey ! Masz dzisiaj czas ?
- Tak, na domówkę, a właściwie parapetówkę.
- Czyją ?
- Moją.
- Nie zaprosiłeś mnie ?
- Zaprosiłem.
- Byłem pijany ?
- Najprawdopodobniej.
- O której ?
- 19. - podziękował i się rozłączył. No i wróciłem do rozpakowywania ubrań.
- Luke ! - co znowu ? Poszedłem do kuchni i spojrzałem na nią pytająco. Wie, że nie lubię dużo mówić. - Ryż czy ziemniaki.
- Ryż. - przytuliłem ją od tyłu.
- Lubisz mnie chociaż trochę ? - pokręciłem przecząco głową. - A kochasz ?
- Kocham. - wiem, że się uśmiecha. Nie jestem najlepszym chłopakiem, ale staram się dla niej jak mogę.
- Przyjdą chłopaki ? - potwierdziłem kiwnięciem głowy. - Twoje usta przydatne są tylko do całowania.
- Po co mam gadać ? Wyrwie mi się coś głupiego i się pokłócimy.
- Wiem. - westchnęła i obdarowała mnie całusem.  Prawdę mówiąc taki cichy jestem tylko przy niej. Poza domem jest kompletnie inaczej. Nanette jest najlepszym co mnie w życiu spotkało i nie chcę tego spieprzyć niewyparzonym językiem.
- Pomożesz mi zrobić sałatki ?
- Jasne.
- Czyli pojedziesz do sklepu ? - na ten mróz ? No ja pierdole. Westchnąłem i twierdząco kiwnąłem głową. Dała mi listę zakupów i kluczyki od auta. Swojego się jeszcze nie dorobiłem, ale już mam uzbierane. Chciałbym jakąś Hondę. Na początek wystarczy. Założyłem kurtkę i czapkę.
- Lukey ? - podniosłem na nią wzrok.
- Tak ?
- Uważaj na siebie. - przytuliła się - Jest ślisko. - uśmiechnąłem się, pocałowałem ją w czoło i wyszedłem. Ale mróz. Zamarznę.


*** Oczami Nanette ***

Mój Lukey. Ludzie często patrzą krzywo na nasz związek, bo jestem od niego starsza. I ja i on mamy to daleko i głęboko. Kroiłam warzywa na kolejną sałatkę kiedy zadzwoniła do mnie Leah, siostra Luke'a.
- Halo ?
- Hey Hi Hello ! Wróciłam na  święta z Australii ! Mogę wpaść zobaczyć wasze mieszkanie ? Dzwoniłam do mojego braciszka, ale nie odbiera.
- Bo prowadzi. Dzisiaj o 19 parapetówka. Zapraszamy.
- Mówisz, że będziemy się alkoholizować ?
- Jak pokażesz mi dowodzik, to będziesz się alkoholizowała z nami.
- Oj dobra. To do zobaczenia ! - cmoknęła do słuchawki i zakończyła połączenie.
- NANE ! - usłyszałam na klatce schodowej. Szybko podbiegłam do drzwi i zobaczyłam mojego chłopaka obładowanego zakupami. Uśmiechnęłam się i pomogłam mu z zakupami.
- Chciałaś się mnie pozbyć kobieto ? Jezu. Zamarzłem. - przytulił się do grzejnika w łazience wywołując mój śmiech.
- Zrobię Ci herbaty. Chcesz ? - skinął głową. Nie mam pojęcia co mu kupić pod choinkę. Luke jest typem chłopaka, któremu wiele nie potrzeba do szczęścia. Właściwie to jak ma kluczyki od auta to już jest zadowolony. Przeczesałam palcami jego włosy.
- Leah przyjdzie. - wywrócił oczami.
- Po co mi tutaj smrodo ?
- Luke przestań. To Twoja siostra.
- Po prostu chciałem spędzić dzień z dziewczyną i kumplami. Napić się piwa, zapalić papierosa.
- A co Ci Leah przeszkadza ? Daj dziewczynie spokój. Siedziała 6 miesięcy w Australii, stęskniła się za Tobą.
- Tak. Na pewno. - whow. Chyba wyczerpał swój limit słów na najbliższe 2 lata. Weszłam mu na kolana. Miałam robić sałatki. Nie moja wina, że on tak bardzo mnie rozprasza. Przytulił mnie i zaczął całować po szyi.
- Kochasz mnie Nane ?
- Najbardziej na świecie. Przecież nie może być inaczej.- wtulił się jak małe dziecko. Luke jest wyjątkowym chłopakiem. Potrzebuje dużo miłości. On i jego siostra wychowali się bez rodziców. W domu dziecka. Leah wyjechała do szkoły do Australii, a ja czekałam tylko, żeby w końcu go stamtąd zabrać. Poznałam go tam jako wolontariuszka. Pamiętam, jak siedział na łóżku i grał na gitarze ignorując cały świat. Takiego go poznałam i pokochałam. Tą jego oryginalność. Opowiadał mi o tym, jak pracował, żeby mieć takie ciuchy jak jego koledzy ze szkoły, żeby móc z nimi wyjść na pizzę, czy lody. Zaczęłam mu pomagać. Przynosiłam mu ubrania po moim bracie, czasami pieniądze, których nigdy nie chciał wziąć. Nie zapomnę też, jak powiedział mi " Jesteś moją pierwszą dziewczyną i zostaniesz moją żoną ".
- Lukey ? Wszystko dobrze ? - pokiwał twierdząco głową. Czasami przez to jego milczenie ciężko nam się dogadać, ale dajemy radę. Nie kocham go za coś. Kocham go mimo coś. Kocham, bo po prostu jest.

~ * ~

Ale się opiliśmy. Wstałam rano z okropnym bólem głowy. W salonie spał Ashton, a na podłodze Mikey z Calem. Masakra. Śmierdzi tu, a na dworze mróz. Poszłam do kuchni i napiłam się wody. Leah spała w gościnnym. Znalazłam jakieś pigułki przeciwbólowe i szybko wzięłam. Czekam na ulgę. Nic dzisiaj nie zjem. Mieszkanie oblane. Otworzyłam okno w kuchni. Może chociaż trochę się wywietrzy. Mój telefon upierdliwie wibrował. Jeszcze raz i się wkurwię.
- Halo ?!
- Nanette ? Kiedy przyjedziesz na święta ? - moja matka chyba nigdy się nie odczepi.
- Święta spędzam z Lukiem. Już to powiedziałam.
- Wybierasz jakiegoś dzieciaka z bidula, niż rodzinę ? Oszalałaś ?
- Mamo, odczep się od niego. Kocham go czy Ci się to podoba czy nie. To, że był w domu dziecka to nie jest jego wina.
- A czemu akurat ty musisz go niańczyć ? Znalazła się wolontariuszka.
- Bo go kocham. Rozumiesz ? Kocham. A on kocha mnie. Coś czego możesz mi zazdrościć, bo Ciebie tata nigdy nie kochał. Wziął z Tobą ślub bo tak wypadało.
- My żyliśmy w innych czasach ! Teraz ty masz wykształcenie, pracę, a on co ma ?
- To, czego mi potrzeba. Nie przyjadę na święta. Powtarzam jeszcze raz.
- Będziesz tego żałowała, bo on Cie w końcu okradnie. - zakończyłam połączenie. Odetchnęłam głęboko powstrzymując łzy. Schowałam twarz w dłoniach. Nie mogę płakać. Poczułam to spojrzenie na plecach. Odwróciłam się i spojrzałam w wypełnione bólem oczy Luke'a.

10 komentarzy:

  1. Genialne! Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *-* Czekam na nexta i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawi minie :D
    Będę czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny *-* Jeju *-* Genialny charakter Asha i Luke'a <3 Czekam na nn *0*

    OdpowiedzUsuń
  5. Troche sie naczekalismy na rozdzial ale bylo warto.. boski.. jezus chce wiecej zycze weny pzdr ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. .... chwila zbieram moją szczękę.... rozdział świwtny choć to mało powiedziane

    OdpowiedzUsuń
  7. Ym to nie wiem od czego zaczac. Nie czesto Ci komentuje blogi za co przepraszam. Blacka (part1) przeczytalam 2 razy, My Black Angel jest niesamowity, cudowny, najlepszy, ten zaczal sie zajebiscie. Kocham Luke'a a to opowiadanie jest 8 cudem z nieba. Przed napisaniem tego myslalam co napisac a teraz pustka w glowie. Wiem ze masz duzo blogow plus szkola i zycie poza tym wszystkim. Naprawde Cie podziwiam. Kocham Cie i Twoje opowiadania. Zycze weny. W xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Super :3 Masz fajne pomysły, a rodzice to pizdy :D
    ZAPRASZAM DO SIEBIE <3
    http://thestoryofcrazypeople.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń