niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 2 - I'll give you more than everything

- Lukey... - podeszłam do chłopaka i delikatnie położyłam dłonie na jego torsie. Jego niebieskie oczy spotkały się z moimi. Nienawidzę kiedy on jest w takim stanie.
- Nic mi nie jest. Nie patrz tak na mnie.
- Prosiłam Cie, żebyś nie przejmował się tym co mówi moja matka.
- Ciekawe czy ty nie przejmowałabyś się gdyby moja matka miała o Tobie takie zdanie. Ale chwila... przecież ja jestem z bidula. Nie mam matki.
- Luke to nie czyni Cie gorszym człowiekiem. To nie jest Twoja wina. Rozumiesz ? Kocham Cię i nie interesuje mnie to czy wychowałeś się w domu dziecka czy w zajebistej rodzinie. A to, że moi rodzice mają o sobie za wysokie mniemanie to już nie jest ani Twoja, ani moja wina. Nie bądź zły na mnie za to, co robią oni.
- Ona ma rację. - Leah weszła do kuchni.
- Nie wtrącaj się smrodku.
- Luke przestań obwiniać ją za wszystko co się dzieje w naszym życiu.
- Muszę się przewietrzyć.
- Kochanie proszę zostań na śniadanie chociaż.
- Nie jestem głodny. - założył buty, kurtkę i wyszedł. Świetnie. Ja rozumiem, że jemu jest trudno, ale takie zachowanie nie pomaga ani mnie ani sobie. Tym bardziej nie polepsza to relacji w naszym związku. Staram się mu pomagać jak mogę. On nie wie, że za jego stażem również stoję ja. Poręczyłam za niego u mojego wujka, ale nie chcę żeby Luke o tym wiedział. W parszywym nastroju usiadłam z Lee do śniadania.


*** Oczami Luke'a ***

Bez celu włóczyłem się po mieście. Kurwa, nie radzę sobie. Chociażbym wybudował jej pałac i obsypał złotem to jej rodzice zawsze będą mieli do mnie jakieś ale. Wkurwiony usiadłem na ławce niedaleko bloku i zapaliłem papierosa. Nie palę, chyba, że w sytuacjach kryzysowych takich jak ta.
- Luke, ty i papieros. - Michael usiadł obok mnie. W odpowiedzi dostał pogardliwe spojrzenie. - Stary o co w zasadzie chodzi ? Przecież zarabiasz. Nie jesteś na jej utrzymaniu. Nawet z nią nie sypiasz.  Nie rozmawiasz z nimi. Wytłumaczysz mi to jakoś ?
- Nie pasuje im to, że Nan musi pracować, a no i nie zapominajmy o fakcie, że jestem z domu dziecka.
- Mogę Ci pomóc Luke, ale to musi zostać pomiędzy nami. Będziesz musiał kłamać, kręcić i nie wiem co jeszcze. W nagrodę będziesz pływał w pieniądzach. - od dłuższego czasu zastanawiało mnie jakim cudem Mikey nagle stał się taki bogaty. Skinąłem głową dając mu sygnał, żeby mówił dalej. - Nie może wiedzieć Nan, chłopaki, Leah. Nikt. Tylko ty i ja.
- Powiesz w końcu o co chodzi ?
- Słyszałeś o facecie, który nazywa się Thomas Dunn ? - przecząco pokręciłam głową - Więc trochę nam ty zejdzie. Może pójdziemy do baru na rogu ? Trochę jest zimno. - wstałem i właśnie tam się skierowałem. Zamówiliśmy sobie grzańce. O tej porze było tu prawie pusto. - Teraz słuchaj mnie uważnie. On szuka ludzi. Nazwijmy to nawet chłopców na posyłki. Jest cenionym człowiekiem w tym... mówią na to " czarny świat ". Oferuje dużą kasę za to, że pójdziesz pozałatwiać jego sprawy. Jak chcesz to mogę z nim o tobie porozmawiać. Najlepsze jest to, że do niczego Cię nie zmusza. Daje Ci zlecenie, a ty mówisz czy się zgadzasz czy nie. Co ty na to ?
- Co ja powiem Nanette Michael ? Że gdzie wychodzę ?
- Słuchaj możesz zdecydować się na akcję raz albo dwa razy w tygodniu. Możesz z tym skończyć kiedy chcesz. Tylko musisz być uczciwy w stosunku do szefa.
- Dasz mi trochę czasu, żeby to przemyśleć ? - dokończyłem napój.
- Dzisiaj do 19. - kiwnąłem głową i pożegnałem się z przyjacielem. Powoli wróciłem do domu. Nie mam ochoty na te wszystkie pytania od Nan. " Gdzie byłeś ? Dlaczego wyszedłeś ? Z kim byłeś ?". Wiem, że się martwi. Ja o nią też, ale ona musi zrozumieć, że czasami potrzebuję samotności i spokoju. Wziąłem pocztę ze skrzynki i skierowałem się do mieszkania. Kuchniasalonnasza sypialnia. To był szczyt moich marzeń, a teraz się spełniły. Dzięki Nan.
- Luke, gdzie ty byłeś ?! Upiłeś się ? - podeszła do mnie i położyła dłonie na moich policzkach.
- Nie. Byłam z Michaelem. Wypiłem grzańca. - pocałowałem ją w czoło.
- Chodź, musisz zjeść. - pociągnęła mnie do kuchni. Jak zwykle. Luke jest chudy, Luke musi żreć jak świnia.
- Nan, ale serio. Mam kaca i nie bardzo ochotę na jedzenie. - wywróciła oczami i posadziła mnie przy stole. Potem dostałem porcję jedzenia, która wystarczyłaby dla brytyjskiej armii. Pogrzebałem trochę widelcem w talerzu. Propozycja Michael'a nie dawała mi spokoju. Wtedy mógłbym jej wszystko kupić. Sukienki, buty, biżuterię. Wybudowałbym jej duży, piękny dom. Tylko, że ja nie chcę jej okłamywać. Nasz związek zawsze budowaliśmy na szczerości i zaufaniu. Mam teraz to wszystko zaprzepaścić ? Po prostu chciałbym, żeby jej rodzice mnie zaakceptowali, żebym nie musiał patrzeć na to jak przeze mnie rozpadają się ich relacje. Pocałowałem wierzch dłoni mojej dziewczyny.
- Nie znikaj mi tak... błagam Cię. Zjedz chociaż trochę. - pokiwałem głową i zjadłem trochę kurczaka.
- Nan ?
- Słucham Cię kochanie ? - głaskała moją dłoń.
- Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że Cię kocham i zrobię dla Ciebie wszystko.
- Też Cię kocham. - pocałowała mnie w policzek, a chwilę później poczułem ręce na ramionach. Leah szuka przyjaciół. Spojrzałem na nią pytająco. Wzruszyła ramionami i pocałowała mnie w tył głowy. Fu.
- Kochanie, jadę z Lee na zakupy. Tylko bądź grzeczny. - uśmiechnęła się i poszła do sypialni. Moja siostra usiadła obok mnie.
- Wszystko okej ? - spytała przyglądając mi się.
- Nie. Nie jest okej. Jest tragicznie. Myślę o samobójstwie. - powiedziałem sarkastycznie za co dostałem przez łeb.
- Wybacz, że się martwię. - pokręciłem tylko głową unikając jakiejkolwiek dyskusji. Serio, nie mam na to ochoty. Napisałem do Michaela.



Kiedy dziewczyny wyszły poszedłem pod prysznic. W sumie się nie stresuję. Chyba powinienem. Umyłem się ogoliłem i ubrałem. Wypiłem jeszcze kawę. Tego potrzebowałem, żeby się obudzić. W telewizji właśnie leciały wiadomości. Wypadek, korek, polityka. Wszystko po staremu. Jestem ciekawy na czym będzie polegało dzisiejsze " zadanie ". Z braku zajęcia postanowiłem rozpakować dwa ostatnie kartony, które stały w salonie. Moje książki i notatki. Na myśl, że po świętach będę musiał wrócić na uczelnię i każdego dnia widywać ojca Nan po prostu mnie mdli. Niestety jest moim wykładowcą. Co prawda nie utrudnia mi zaliczeń, ale tak czy siak każdego dnia próbuje mnie upokorzyć. Nanette o tym nie wie i lepiej będzie jak tak zostanie. To by ją zabolało, a już wystarczająco się wycierpiała. 
- Luke jesteś ?! - usłyszałem Nan. Co tak szybko ? Poszedłem do przedpokoju i z uśmiechem wytrzepałem jej kaptur ze śniegu. 
- Wychodzę z Michaelem. Chciał pogadać. 
- Dobrze, przecież nie musisz mi się tłumaczyć. Będziesz na kolacji ? - wzruszyłem ramionami. Nie mam pojęcia. Wziąłem od ukochanej zakupy i zaniosłem do kuchni. Pomogłem je rozpakować i wtedy zadzwonił mój telefon. Michael czekał pod blokiem. Ubrałem kurtkę i buty, pożegnałem się z dziewczynami i wyszedłem. Okej. Zaczynam czuć lekką adrenalinę. 

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 1 - Let's start in our flat

- Wreszcie razem ! - Nanette zarzuciła mi ręce na szyję kiedy tylko wniosłem wszystkie bagaże do naszego nowego mieszkania. Nane jest ode mnie trochę starsza, ale to tylko 2 lata. Ona pracuje jako tłumacz, a ja studiuję i mam płatny staż. Chcę być architektem. - Luke ! - przywołała mnie do rzeczywistości.
- Wspominam. - wzruszyłem ramionami i pocałowałem ją krótko w usta.
- Brak mi już do Ciebie słów. Idź rozpakować rzeczy, a ja przygotuję jakiś obiad.
- Tylko ma być dobry. - uwielbiam się z nią droczyć. Uderzyła mnie lekko w ramie i z uśmiechem poszła do kuchni. Jakoś ze mną wytrzymuje. Zazwyczaj jest tak, że jak zaczynam coś robić, to coś lub ktoś musi mi przeszkodzić. Tym razem telefon od Asha.
- Halo ?
- Lukey ! Masz dzisiaj czas ?
- Tak, na domówkę, a właściwie parapetówkę.
- Czyją ?
- Moją.
- Nie zaprosiłeś mnie ?
- Zaprosiłem.
- Byłem pijany ?
- Najprawdopodobniej.
- O której ?
- 19. - podziękował i się rozłączył. No i wróciłem do rozpakowywania ubrań.
- Luke ! - co znowu ? Poszedłem do kuchni i spojrzałem na nią pytająco. Wie, że nie lubię dużo mówić. - Ryż czy ziemniaki.
- Ryż. - przytuliłem ją od tyłu.
- Lubisz mnie chociaż trochę ? - pokręciłem przecząco głową. - A kochasz ?
- Kocham. - wiem, że się uśmiecha. Nie jestem najlepszym chłopakiem, ale staram się dla niej jak mogę.
- Przyjdą chłopaki ? - potwierdziłem kiwnięciem głowy. - Twoje usta przydatne są tylko do całowania.
- Po co mam gadać ? Wyrwie mi się coś głupiego i się pokłócimy.
- Wiem. - westchnęła i obdarowała mnie całusem.  Prawdę mówiąc taki cichy jestem tylko przy niej. Poza domem jest kompletnie inaczej. Nanette jest najlepszym co mnie w życiu spotkało i nie chcę tego spieprzyć niewyparzonym językiem.
- Pomożesz mi zrobić sałatki ?
- Jasne.
- Czyli pojedziesz do sklepu ? - na ten mróz ? No ja pierdole. Westchnąłem i twierdząco kiwnąłem głową. Dała mi listę zakupów i kluczyki od auta. Swojego się jeszcze nie dorobiłem, ale już mam uzbierane. Chciałbym jakąś Hondę. Na początek wystarczy. Założyłem kurtkę i czapkę.
- Lukey ? - podniosłem na nią wzrok.
- Tak ?
- Uważaj na siebie. - przytuliła się - Jest ślisko. - uśmiechnąłem się, pocałowałem ją w czoło i wyszedłem. Ale mróz. Zamarznę.


*** Oczami Nanette ***

Mój Lukey. Ludzie często patrzą krzywo na nasz związek, bo jestem od niego starsza. I ja i on mamy to daleko i głęboko. Kroiłam warzywa na kolejną sałatkę kiedy zadzwoniła do mnie Leah, siostra Luke'a.
- Halo ?
- Hey Hi Hello ! Wróciłam na  święta z Australii ! Mogę wpaść zobaczyć wasze mieszkanie ? Dzwoniłam do mojego braciszka, ale nie odbiera.
- Bo prowadzi. Dzisiaj o 19 parapetówka. Zapraszamy.
- Mówisz, że będziemy się alkoholizować ?
- Jak pokażesz mi dowodzik, to będziesz się alkoholizowała z nami.
- Oj dobra. To do zobaczenia ! - cmoknęła do słuchawki i zakończyła połączenie.
- NANE ! - usłyszałam na klatce schodowej. Szybko podbiegłam do drzwi i zobaczyłam mojego chłopaka obładowanego zakupami. Uśmiechnęłam się i pomogłam mu z zakupami.
- Chciałaś się mnie pozbyć kobieto ? Jezu. Zamarzłem. - przytulił się do grzejnika w łazience wywołując mój śmiech.
- Zrobię Ci herbaty. Chcesz ? - skinął głową. Nie mam pojęcia co mu kupić pod choinkę. Luke jest typem chłopaka, któremu wiele nie potrzeba do szczęścia. Właściwie to jak ma kluczyki od auta to już jest zadowolony. Przeczesałam palcami jego włosy.
- Leah przyjdzie. - wywrócił oczami.
- Po co mi tutaj smrodo ?
- Luke przestań. To Twoja siostra.
- Po prostu chciałem spędzić dzień z dziewczyną i kumplami. Napić się piwa, zapalić papierosa.
- A co Ci Leah przeszkadza ? Daj dziewczynie spokój. Siedziała 6 miesięcy w Australii, stęskniła się za Tobą.
- Tak. Na pewno. - whow. Chyba wyczerpał swój limit słów na najbliższe 2 lata. Weszłam mu na kolana. Miałam robić sałatki. Nie moja wina, że on tak bardzo mnie rozprasza. Przytulił mnie i zaczął całować po szyi.
- Kochasz mnie Nane ?
- Najbardziej na świecie. Przecież nie może być inaczej.- wtulił się jak małe dziecko. Luke jest wyjątkowym chłopakiem. Potrzebuje dużo miłości. On i jego siostra wychowali się bez rodziców. W domu dziecka. Leah wyjechała do szkoły do Australii, a ja czekałam tylko, żeby w końcu go stamtąd zabrać. Poznałam go tam jako wolontariuszka. Pamiętam, jak siedział na łóżku i grał na gitarze ignorując cały świat. Takiego go poznałam i pokochałam. Tą jego oryginalność. Opowiadał mi o tym, jak pracował, żeby mieć takie ciuchy jak jego koledzy ze szkoły, żeby móc z nimi wyjść na pizzę, czy lody. Zaczęłam mu pomagać. Przynosiłam mu ubrania po moim bracie, czasami pieniądze, których nigdy nie chciał wziąć. Nie zapomnę też, jak powiedział mi " Jesteś moją pierwszą dziewczyną i zostaniesz moją żoną ".
- Lukey ? Wszystko dobrze ? - pokiwał twierdząco głową. Czasami przez to jego milczenie ciężko nam się dogadać, ale dajemy radę. Nie kocham go za coś. Kocham go mimo coś. Kocham, bo po prostu jest.

~ * ~

Ale się opiliśmy. Wstałam rano z okropnym bólem głowy. W salonie spał Ashton, a na podłodze Mikey z Calem. Masakra. Śmierdzi tu, a na dworze mróz. Poszłam do kuchni i napiłam się wody. Leah spała w gościnnym. Znalazłam jakieś pigułki przeciwbólowe i szybko wzięłam. Czekam na ulgę. Nic dzisiaj nie zjem. Mieszkanie oblane. Otworzyłam okno w kuchni. Może chociaż trochę się wywietrzy. Mój telefon upierdliwie wibrował. Jeszcze raz i się wkurwię.
- Halo ?!
- Nanette ? Kiedy przyjedziesz na święta ? - moja matka chyba nigdy się nie odczepi.
- Święta spędzam z Lukiem. Już to powiedziałam.
- Wybierasz jakiegoś dzieciaka z bidula, niż rodzinę ? Oszalałaś ?
- Mamo, odczep się od niego. Kocham go czy Ci się to podoba czy nie. To, że był w domu dziecka to nie jest jego wina.
- A czemu akurat ty musisz go niańczyć ? Znalazła się wolontariuszka.
- Bo go kocham. Rozumiesz ? Kocham. A on kocha mnie. Coś czego możesz mi zazdrościć, bo Ciebie tata nigdy nie kochał. Wziął z Tobą ślub bo tak wypadało.
- My żyliśmy w innych czasach ! Teraz ty masz wykształcenie, pracę, a on co ma ?
- To, czego mi potrzeba. Nie przyjadę na święta. Powtarzam jeszcze raz.
- Będziesz tego żałowała, bo on Cie w końcu okradnie. - zakończyłam połączenie. Odetchnęłam głęboko powstrzymując łzy. Schowałam twarz w dłoniach. Nie mogę płakać. Poczułam to spojrzenie na plecach. Odwróciłam się i spojrzałam w wypełnione bólem oczy Luke'a.

sobota, 23 sierpnia 2014

Prolog

Szybko ich przygwoździłem i powiedziałem, żeby spadali
Jestem tak chory, że aż zbladłem, w końcu taki mam pigment
Będę twardy jak skurwysyn, a teraz powrót do klasyki
Byłem wrogiem publicznym, nawet wtedy kiedy chodziłeś na wf, 
Przypuszczam, że to przez mój sposób ubioru, czyż nie?
Wyprasowane spodnie Khaki, świeżo zasznurowane Nike
Zgaduję, że to nie ta Woda kolońska sprawiła, że poczuł się niemrawo, prawie zemdlał
Dodatkowo pojawiłem się w nowym płaszczu
Świeższym niż po odmalowaniu
Jeśli miłość jest jak gra w szachy, to szach mat
Dziewczyno, twoje ciało jest boskie
Pozwól mi do ciebie wskoczyć, dang, bang-bang
Tak jest panie Bob, miałem na myśli tę samą rzecz
Trochę to uprość, ja nie wiem jak huh-huh, jak-jak
Przynajmniej wiem, że tego nie potrafię
Pytanie brzmi, czy wy głupki jesteście w stanie to zrozumieć
Będziemy rządzić tym domem, dopóki go nie zniszczymy 
Więc podkręć sprzęt, bo będzie zamęt aż do rana 
Więc kochanie, zrób się na K-Fed’a i nie przejmuj się niczym i nie przejmuj się niczym
Powiedz jebać to, zanim kopniesz w kalendarz 
Życie jest zbyt krótkie, by nie pójść na całość